Forum Seria PSB: piękni sławni i bogaci. Strona Główna Seria PSB: piękni sławni i bogaci.
Piękno, Sława, Bogactwo: Forum Serii.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Poprzednie zgłoszenia

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Seria PSB: piękni sławni i bogaci. Strona Główna ->
.: Regulamin :.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Cendrillon
.imitacja.



Dołączył: 18 Mar 2007
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:21, 01 Kwi 2007    Temat postu:

Też Roksana
moje blogi: [link widoczny dla zalogowanych] <-prywatny Wink
GG:4692678

Bim!Bom!Wskazówki zegara zatrzymały sie na ósemce.O tej porze zaczynały sie lekcje,wszyscy byli już w szkole i wyjmowali na ławki podręczniki od matmy.Prawie wszyscy.Jedna mała bląd włosa osóbka ,przykryta aż po czubek nosa spała w naj lepsze ,nadal wspominając wczorajszą impreze.Spałaby pewnie cały dzień gdyby jakiś kamień nie wleciał przez jej otwarte okno,cięzko upadając na ziemie.Razem z wielkim BUM Roxi otworzyła oczy ,szybko sie podnosząc.Rozejrzała sie by dojrzeć co jest grane,gdy zobaczyła kamyk odetchnęła z ulgą.Nie na długo.Patrząc na zegar krzyknęła przeraźliwie.Pobiegła do szafy wyjmując z niej przypadkowe ubrania.Wcisnęła stope w sprowadzone szpilki od Monolo Blahnika i rozsmarowala na usta błyszczyk Diora.Jednym ruchem ręki sięgnęła po zamszową torebke z której wyjęła kluczyki od Cabrio.
Zbiegła po schodach błagając los by na pierwszej lekcjii mieli zastępstwo.Ostrożnie wsiadła do samochodu,włączając muzyke na full.W czasie jazdy nawet nie była w stanie jej usłyszeć,jechała z taką prędkością iż w uszach miała tylko szum.Włosy latały jej na wszystkie strony,starając sie je jakoś ułożyć oderwała ręce od kierownicy.Jedna sekunda.Wystarczyła by spowodować wypadek.Jej nic sie nie stało.Była cała,kiedy już opanowała wielki haos na głowie szybko nacisnęła na hamulec.Jednak widząc dwa zdezone ze sobą samochody ,ogarnął ją strach.Przed konsekwęcjami rzecz jasna.Nie musiała długo na nie czekać.Z daleka zobaczyła migające czerwone światełko.O cholera!Policja.Sparaliżowało ją,czuła jak po ciele przechodzą jej ciarki.Chciała zwiewać ,ale nie była w stanie sie poruszać.Czekała aż coś sie stanie.
-Wysiądź z samochodu-warknął do niej policjant otwierając drzwiczki od auta-Imie i nazwisko-dodał kiedy już wyczłapała sie na autostrade.
-Yyy..Roxana F...-odparła zakłopotana.Głupi sie czuła tak stojąc i czekając na wyrok.I nic tu nie pomogą perfum Escady.Nie będzie uwodzić policjanta.Facet kiedy usłyszał jej nazwisko zmarszczył czoło(co dodało mu ze 20 lat) po czym odpowiedział.
-Roxana F..?
Taak to ona.Córka naj lepszej pani prokurator.
-Tak to ja.Ma pan satysfakcje?

Tyle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewcia:*
.uśmiech mony lisy.



Dołączył: 19 Mar 2007
Posty: 329
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z najpiękniejszego miejsca na Ziemi:))

PostWysłany: Pon 13:46, 02 Kwi 2007    Temat postu:

A więc oto pierwsza notka (dodam 2, na Radka i na Roxanę, decyzję ostateczną co do postaci zostawię wam, ja mam pomysły i na chłopaka i na dziewczynę). Text pisany przed chwilą, z góry przepraszam za możłiwe błędy..:
**
Rozpędzony pokonywał kolejne zakręty, w ciemności z trudem dostrzegał nierówna drogę, jego zmęczone oczy powoli odmawiały posłuszeństwa. Drzewa rosnące dookoła jezdni zlewały się w ciemną, niekształtną plamę. Spojrzał na licznik. 220 Km/h. Z każdą sekundą czuł, jak poziom adrenaliny rośnie. Mocniej nacisnął pedał gazu, zwiększając prędkość do 240 Km/h. Teraz albo nigdy.
Świat zaczął wirować. Poczuł ból w okolicach skroni. To stało się tak szybko… Pojazd przekoziołkował kilka metrów, poczym zakończył swą pasjonującą podróż na jednym z rosnących w okolicy drzew.
Jak mogłem być taki głupi?- Przemknęło mu tylko przez bezwładnie opartą na miękkim zagłówku głowę.
Z zamyślenia wyrwał go głośny śmiech stojącego obok kumpla. Powoli podniósł głowę, a jego oczom ukazał się duży ekran dobitnie przedstawiający to, co przed chwilą miało miejsce. Czarny sportowy samochód nie komponował się zbyt dobrze z wysoką brzozą, aczkolwiek obrazek był dość ciekawy. Przebiegający przez środek napis „GAME OVER” niemiłosiernie palił go w oczy.
- Twoja zdolność manewrowania przedmiotem w szerszym kręgu ludzi znanym jako kierownica mnie dobija…- Zaczął wysoki, krótko ostrzyżony brunet.
- Głodny jestem…- wycedził tylko przez zaciśnięte zęby. Dobra, spaprał sprawę, ale czy trzeba mu to wypominać? Jest już wystarczająco wkurzony. Najpierw Adel, teraz to… Czy on niczego nie może zrobić dobrze?
- Chodźmy stąd lepiej… Wydepilowałem sobie całe włosy na placach od tarzania się ze śmiechu po tej, swoją drogą niezbyt czystej, posadzce. Pizza może być?
**
Jesli są jakieś błędy, które jak już wspomniałam sa możliwe, wypomnijcie mi:P Opis z dnia Roksany dodam jak tylko coś ciekawgo napiszę...
Pozdrawiam:))
P.S. No ja mam nadzieję, że o mnie pamiętacie:P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dominika.
.imitacja.



Dołączył: 01 Maj 2007
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:39, 01 Maj 2007    Temat postu:

chciałabym zgłosić się do owej serii, ponieważ bardzo mi się podoba. Very Happy
chciałbym pisać za chłopaka: Piotrka.

oto moja próbka twórczości:
- Cholera! Przecież mówię, ze to oni każą mi zabijać! To ja mam krew tych ludzi na rękach, nie ty! – młody, zdenerwowany mężczyzna opuścił jeden z apartamentów w wielkim budynku mieszkalnym w samym centrum Londynu.
Szybkim, nerwowymi krokiem przemierzył korytarz w stronę wind. Za pomocą zwinnego skoku chłopak znalazł się w jeden z wind. Jego palec mechanicznie powędrował w stronę przycisku z numerem ‘0’. Mężczyzna poczuł delikatne szarpnięcie i zaczął zjeżdżać w dół. Oddychając nerwowo Jack osunął się to metalowej ścianie, małego pomieszczenia. Siedząc tak z kolanami pod brodą tępo wpatrywał się w zmieniające się cyfry na niewielkim wyświetlaczu zamieszczonym ponad rozsuwanymi drzwiami windy.
13...11...9...7...5...3...1...0.
Winda stanęła. Jack ociągając się opuścił pomieszczenie i żwawym krokiem pomaszerował w stronę głównych drzwi wyjściowych. Młoda recepcjonistka, stająca za kontuarem, uśmiechnęła się przyjaźnie, jednak chłopak zignorował ten gest.
Pchnął szklane drzwi i zaczerpnął głęboko miejskiego powietrza. Apartamentowiec, w którym zamieszkiwał wraz z rodziną, znajdował się w samym centrum Londynu. Było to niezwykle praktyczne miejsce, ale także głośne, zadymione i niespokojne. Tysiące samochodów, świecących się szyldów, setki ludzi, sklepów, barów. We wszystkich sklepach kolejki były niewyobrażalne, wszelakie towary były rozchwytywane wśród społeczeństwa miejskiego.
Piski klaksonów, krzyki ludzi, płacze dzieci i warkoty silników nie dawały mieszkającym tutaj żadnej możliwości odpoczynku i relaksu.
Jack dopiero po chwili zorientował się, że stoi na środku chodnika w koszulce z krótkim rękawem i paczką papierosów w ręku. Z nieba padał śnieg, białe płatki powoli, leniwie spadały na zatłoczone, zatrute miasto.
Gęsia skórka była wyraźnie widoczna na odsłoniętych przedramionach chłopaka. Jego włosy były mokre od śniegu, a buty ubłocone. Ludzie przechodzący obok niego, przyglądali się dziwnie i stukali w czoła. wszyscy otuleni w szale, płaszcze i kurtki. Na głowy naciągnięte mieli czapki, na ręce rękawiczki. A on stał, drżąc na całym ciele, nikt nie zapytał co tutaj robi, czy nie jest mu zimno, czy może pomóc...ludzi tylko szli, ogarnięci własnymi problemami i sprawami. Każdy z nich wychodził z domu z konkretną misją, celem i planem. Szli tylko w wyznaczone miejsca i szybko wracali do ciepłych domów.
Stojąc tak wśród tłumu, a jednak tak samotnie Jack zdał sobie sprawę, że to nie świat jest zły, że to ludzie są wszystkiemu winni. To oni zrobili, to co zrobili...i przez nich świat jest taki, a nie inny. Że nie ma ludzi pomocnych i uczynnych, są tylko zapracowani, zajęci własnymi sprawami, opętani zmartwieniami dnia codziennego i pogonią za pieniądzem ludzie, którzy mają mózgi maszyn..., wykonują polecenia, lecz nie myślą.
jego rodzina tez taka była, rodzice cały czas robili tylko wszystko, by mieć pieniądze, dom, jedzenie...nie dbali o to co w środku, nie rozmawiali ze sobą, nie kochali się, nie byli razem, nie szanowali się...tylko byli. Od tak sobie istnieli, ale nie żyli.
A babcia, ona była taka sama. Gustowna starsza pani, która chodzi na zakupy, gotuje obiad i wytyka błędy sprzątaczce. Obserwuje i krzyczy. Wegetuje.
Jack poruszył bezdźwięcznie zsiniałymi ustami. Wyciągnął z paczki papierosa. Przytrzymał go wargami, po czym wyjął zapalniczkę, pstryknął kilkakrotnie i schował ją powrotem do kieszeni jeansów. Zaciągnął się głęboko, papierosy były dla niego czym co go uspokajało, dawało wewnętrzną cisze i ukojenie. Powtórzył czynność kilka razy i rzucił niedopałek na chodnik. Papieros wygasł i rozmiękł pod wpływem padającego wciąż śniegu.
Zmarznięty mężczyzna powoli powrócił do wnętrza apartamentowca. W twarz uderzyła mu fala ciepła.
- Poproszę butelkę whisky... – szepnął cicho do recepcjonistki, która posłusznie zniknęła za jednymi z drzwi, by po chwili powrócić ze szklaneczka i butelką pełną szkarłatnego płynu.
- Dzięki... – szepnął ponownie i sprawnie napełnił szklaneczkę, którą wypił jednym łykiem, po czym nalał kolejną...

'topiłem smutki w butelce wódki...'

Tak bardzo brakowało mu Camilie...jej dotyku, pocałunków...nocy spędzonych wraz z nią. Brakowało mu kogoś bliskiego...nie tylko duszą, ale i ciałem.
Czuł się jak samotne drzewo na środku szczerego pola...suche i opuszczone.
Tak bardzo chciał jej dotknąć...
*
Czarne BMW z piskiem zatrzymało się na jednym z miejsc parkingowych przed wielkim gmachem szkoły dla szpiegów.
Warto wspomnieć, że nasz bohater uczęszcza dla specjalnej szkoły szkolącej młodzież na niezawodnych, doświadczonych i perfekcjonalnych Angielskich szpiegów.
Drzwiczki otworzyły się z rozmachem i z wnętrza wyłoniła się sylwetka młodego, wysportowanego mężczyzny...
Jack wyciągnął swoje torby z bagażnika i szybkim krokiem ruszył w kierunku drzwi wejściowych. Przechodząc obok kontuaru recepcji chwycił klucz z numerem 303 i windą udał się na odpowiednie piętro.
Pokój był niewielki, wzbogacony prywatną łazienką, koloru biało-czarnego. Pod jedną ze ścian stało łóżko starannie przykryte niebieską narzutą, natomiast pod oknem stało biurko wykonane z ciemnego drewna i obok szafa z tego samego materiału.
Jack ustawił torbę tuż obok łóżka i padł na nie. Po kilku minutach odpoczynku, chłopak ponownie podniósł się i wyciągnął z torby dres, który na siebie włożył. Kiedy buty znalazły się już na jego nogach, a sznurowadła były mocno zawiązane, Jack opuścił pokój i zamknął go, po czym ruszył dobrze znaną mu trasą na dwór by pobiegać.
Młody mężczyzna wcisnął na uczy słuchawki i w rytm szybkiej muzyki, jaka się z nich wydobywała ruszył przed siebie. Zamyślony zastanawiał się co teraz robi, jego ukochana Camilie. Biegnąc tak w zamyśleniu, z wielką siłą wpadł na kogoś, zwalając z nóg.
Kiedy otrząsnął się po upadku, zauważy piękną dziewczyną leżącą na jego piersiach. Miała ciemne włosy i piękne oczy.
- Miło mi, że ci się podobam...ale żeby od razu się na mnie rzucić? - zapytał chłopak śmiejąc się i pomagając dziewczynie wstać z ziemi.
- Nie przeceniaj się słonko, i na twoim miejscu zaczęłabym się rozglądać... - powiedziała dziewczyna z gniewem w głosie.
- To ty na mnie wpadłaś, kochanie... - Jack starał się odwrócić 'kota ogonem'.
- Nie moja wina słońce... zajmujesz pół chodnika. - Amy uśmiechnęła się cwaniacko.
- No wiesz co! W przeciwieństwie do ciebie, ja TYLKO pół... - zakpił.
- Insynuujesz że jestem aż tak gruba że potrzebuję całego chodnika! - wzburzyła się.
- Ależ skąd...! Jak bym śmiał! - szybko wybronił się chłopak - Może przejdziemy się na...kawę? - dodał w ramach poprawienia sytuacji.
- Szybki jesteś, a jeszcze przed chwilą na mnie byłeś... - dziewczyna próbowała wymusić na nim przeprosiny.
- No wiesz...musze jakoś zadośćuczynić, nie sądzisz? - chłopak dał się sprowokować.
- Sądzę, więc dam się zaprosić na tą kawę... - uśmiechnęła się
- Będzie mi niezmiernie miło... - powiedział ochoczo i żwawym krokiem ruszył do przodu, w stronę dobrze znanej mu kawiarni.
Drogę ku restauracji przebyli w milczeniu, idąc obok siebie wąską brukowaną alejką.
Pomieszczenie było małe, acz przytulne i dobrze urządzone. Kilka małych, okrągłych stolików 'rozrzuconych było' po sali. Przy każdym z nich stały dwa bądź trzy fotele koloru bordo.
Para usiadła przy jednym z nich i cierpliwie czekała na kelnera, kiedy mężczyzna stanął tuż obok nich, z kartką w ręku, Jack przemówił po raz pierwszy od dłuższego czasu:
- Dwie białe kawy, poproszę.
- Chwileczkę. - odparł kelner i ruszył w kierunku kuchni.
Znów minęło kilka cichych minut, po czym Amy wstała od stołu i podeszła do lady, na której stały dwie parujące filiżanki z kawą. podniosła je i ruszyła w stronę stolika. Widząc to Jack zerwał się z krzesła i pobiegła ku dziewczynie, będąc tuż obok niej wyciągnął rękę po filiżankę. Dziewczyna zrobiła krok do przodu, jednak zachwiała się i zawartość kubeczka wylądowała prosto na spodnie Jack'a.
- Cholera! - syknął chłopak.
Przerażona dziewczyna odłożyła filiżanki na najbliższy stolik i podała chłopakowi chusteczki. Jack rzucił kelnerowi pieniądze za kawy i szybkim krokiem wraz z Amy opuścił kawiarnię. W kilka minut dotarli do szkoły i udali się do pokoju Jack'a. Pomimo owego zdarzenia chłopak wcale nie był zdenerwowany.
Otworzył drzwi i wpuścił dziewczynę do środka. Wyciągnął z torby czyste ubrania.
- Zamknij oczka, bo musze się przebrać, słonko... - uśmiechnął się słodko i obrócił tyłem.
- Już zamykam, tylko, się pospiesz, bo nie wiem czy wytrzymam - Amy uśmiechnęła się łobuzersko.
- Osz ty! Ne podglądaj! - chłopak rozpiął spodnie i zdjął je, po czym rzucił na podłogę.
- Nie podglądam - dziewczyna nie zakrywając oczu stała i wpatrywała się w chłopaka - Masz proste nogi...
- Miałaś nie podglądać! - Reynolds odwrócił się raptownie - I co z tego, ze proste?! - zapytał podenerwowany po czym ściągnął z siebie koszulkę.
- To dobrze że są proste..., trzeba było przebierać się szybciej to może bym nie patrzyła...
- Jasne...na pewno. Ale nie patrz się już... - podszedł do niej i zasłonił jej ręką oczy.
- Dobra nie będę, ale przebieraj się szybciej... - ponaglała go
- A gdzieś ci się spieszy? - nałożywszy na siebie koszulkę i spodnie odwraca się ponownie - Bo ja mam dużo czasu...wolnego.
- W sumie to nigdzie, ale nie lubię stać z zamkniętymi oczami...
- Już możesz otworzyć, głuptasku.
- Sam jesteś głuptaskiem. Chyba idę już do siebie... - mruknęła dziewczyna kierując się w stronę drzwi.
- Ej, nie idź! Zostań! - Jack zapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Czy ja wiem...wcale cię nie znam... - dziewczyna próbowała się uwolnić.
- Masz szansę poznać... - powiedział, nie puszczają jej dłoni.
- Nie wiem czy chcę. - dziewczyna spojrzała na niego przeciągle, wydawało mu się, zę z pożądaniem.
- To się zastanów. - chłopak daje za wygraną i puszcza jej dłoń.
- Jednak pójdę, ale może ty kiedyś wpadniesz by się lepiej poznać?
- Jak chcesz...może wpadnę...kiedyś... - Jack udawał obojętnego, jednak wszystko się w nim gotowało. Tak bardzo pragnął by teraz z nim zostały, by z nim była.
Pociągała go i choć wiedział, że nie powinien miał ochotę spędzić z nią resztę tego dnia. Kiedy dziewczyna nacisnęła już klamkę i uchyliła drzwi od pokoju, chłopak doskoczył do niej i łapiąc ją w tali przyciągnął do siebie, tak, że czuł na swojej twarzy jej szybki i nierówny oddech. Spojrzał jej głęboko w oczy i zatopił swoje wargi w jej wargach. Dziewczyna odwzajemniła gest i puściła zimną klamkę. Chłopak zamknął drzwi na klucz, po czym ponownie poczuł smak jej warg.

moje GG: 4642164


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dominika. dnia Wto 18:50, 01 Maj 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dominika.
.imitacja.



Dołączył: 01 Maj 2007
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:02, 02 Maj 2007    Temat postu:

Oto notka na Piotrka(uprzedzam, że nic nadzwyczajnego, ale...):

W piątkowy wieczór zmęczony zajęciami Piotr L. wrócił do domu złakniony ciszy i błogiego spokoju. Myślami był już przy komputerze i opracowywał kolejne strategie w grze ‘Heros’. Jednak jego plany uległy zmianie, kiedy tylko przekroczył próg domu. Jego siedmioletni brat Łukasz wraz ze swoim kolegą, okupywali telewizor mieszczący się w salonie i co chwilę krzykiem obwieszczali intrygujące zwroty akcji zawarte w jednym z filmów animowanych, który właśnie leciał w telewizji.
Ojca jeszcze nie było.
Zawiedziony Piotrek powoli poczłapał do swojego pokoju i zamknął za sobą drzwi na klucz. jego optymizm i siły spadły do zera. Nie mają ochoty nawet na grę rzucił się zrezygnowany na łóżko i tępo wpatrywał w sufit. Próbował się zrelaksować, jednak głośne dźwięki dochodzące zza drzwi nie dawały mu spokoju. Zamknął oczy i usilnie próbował opanować emocje, które targały jego wnętrzem. Pomimo tego iż od pamiętnych zdjęć, które krążyły po całej szkole minęło już całkiem sporo czasu, jego nerwy nadal były zszargane. Kiedy tylko mijał tego chama, Marcina W., na jednym ze szkolnych korytarzy, zbierała w nim taka złość iż byłby w stanie obić tą cwaniacką mordę.
Przed oczami stanęło mu zapłakane oblicze jego najlepszej przyjaciółki, Zuzanny O. Wezbrała w nim taka złość, ze raptownie zerwał się z łóżka i szybkim krokiem podszedł do okna. Wyciągnął z kieszeni jeansów paczkę papierosów i zapalniczkę. Zwykle starał się nie palić, tym bardziej w domu, jednak to dawało upust emocjom oraz pomagało przywrócić nerwy do normy.
Wcisnął papierosa między wargi i podpali, po czym schował zapalniczkę powrotem do kieszeni spodni. Zaciągnął się głęboko i po chwili wypuścił dym z wyraźną ulgą.
Piotr wychylił się za okno i zaczął rozglądać się po okolicy. Nie było mu jednak dane długo rozkoszować się tą chwilką, ponieważ skrzypnięcie klamki dało mu wyraźny sygnał, że ktoś próbuje dostać się do jego pokoju. Zdenerwowany wyrzucił niedopałek przez okno i szybko je zamknął.
osobą, która próbowała dostać się do pomieszczenia była coraz bardziej natarczywa.
- PIOTREK! – rozległ się stłumiony głos Łukasza dochodzący zza drzwi. – Piotrek, jesteśmy głodni! Miałeś się nami zająć!
- Cholera... – syknął pod nosem chłopak i otworzył drzwi. – Czego?! – zagrzmiał
- Mam obiecała, ze się nami zajmiesz i powiedziała, ze jeśli byśmy cos chcieli to mamy do ciebie iść. – chłopczyk zrobił maślane oczy i spojrzał w górę w oczy swego brata, które były wyraźnie zachmurzone.
- Mhm, a co chcecie? – zapytał Piotr
- PIZZE! – wykrzyknął uradowany Łukasz. – A co tam śmierdzi u ciebie? – zapytał wciągając głęboko powietrze.
- Nie twój interes. – powiedział poirytowany chłopak i zamknął drzwi od pokoju, po czym chwycił słuchawkę aparatu telefonicznego i wykręcił numer do Pizzerii.
Mężczyzna przyjął zamówienie i obiecał, z pizza dotrze w przeciągu 40 minut. Zamek w drzwiach skrzypnął i mężczyzna w wieku lat 45 przestąpił próg domu.
- Cześć tato! – pisnął Łukasz i objął rękoma nogi ojca. – Jest u mnie Michał! – pochwalił się wskazując na kolegę, który z zachwytem wpatrywał się w szklany ekran.
- To cudownie, skarbie. – ojciec zdobył się na uśmiech i pogłaskał chłopca po głowie.
- Zamówiłem im pizzę. – poinformował Piotrek, po czym ruszył do kuchni.
- Mam dużo pracy! – krzyknął Wojciech L. i zniknął za drzwiami swojego pokoju. Piotrek dobrze wiedział, że praca jest tylko przykrywką do tego by ojciec mógł w samotności opróżnić jedną z flaszek, które zasilały barek w jego pokoju.
Chłopak wyjął z lodówki butelkę wody i napełnił nią szklankę, po czym siadł na kanapie obok Łukasza i Michała i wraz z nimi wpatrywał się w szklany ekran na wyjątkowo nużącą kreskówkę.
Dzwonek do drzwi przerwał seans...
Chłopcy zerwali się z kanapy, a Piotr otworzył drzwi, odebrał pizzę i zapłacił dostawcy.
Zadowolone maluchy zjadły kolacje i ponownie zasiadły przed telewizorem. Młody mężczyzna posprzątał po maluchach i udał się do swojego pokoju, bo usiąść przy biurku i zagrać w grę.
Śmiech dzieciaków dochodził zza zamkniętych drzwi i rozpraszał zmęczonego tym gwarem chłopaka. Spojrzał na zegarek było po 22, z westchnieniem poniósł się z krzesła i zagonił chłopaków do łóżek. Włączył zmywarkę i udał się pod pokój ojca. Uchylił delikatnie drzwi, mężczyzna spał z broda opartą na klatce piersiowej, a tuż obok fotela spoczywała pusta butelka po whisky.
Piotrek przygryzł wargę i zamknął drzwi, po czym osunął się w dół po ścianie obok drzwi. Ukrył twarz w dłoniach i siedział tak w ciemnościach. W jego głowie panował chaos...był wściekły po ojca, na matkę, na Marcina...na siebie. Na cały otaczający go świat, który nie był w stanie mu pomóc. ojciec nadal pił, brat nadal był tylko dzieckiem, mam wyjechała i zostawiła go samego, by opiekował się dwójką dzieciaków. Miał tego wszystkiego dosyć. Chciał rozpłynąć się w powietrzu i patrzeć na cały ten pieprzony świat z góry, nie mieć uczuć, problemów i zmartwień.
Coraz częściej zastanawiał się jakby to było gdyby go nie było, czy ktoś zauważyłby jego brak?
Może tylko Zuzia, osobą którą kochał jak siostrę, najlepsza przyjaciółka, która zawsze była tuż przy nim...
Powoli wstał z podłogi i ruszył w stronę pokoju Łukasza..., wszedł do środka i podszedł do łóżka brata. Chłopiec spał. Miał zamknięte oczy i delikatnie uchylone usta. wyglądał jak mały, słodki aniołek. Piotrka ścisnęło coś w żołądku. Poczuł się słaby i mały. Spojrzał na drugie łóżko, stojące tuz obok pierwszego, spał w nim Michał, najlepszy przyjaciel małego pana L. Wyglądał równie uroczo. Chłopak poprawił kołdrę, która zsunęła się z drobnego ciałka chłopca i opuścił pokój...
Udał się do siebie i rzucił na łóżko, nie był w stanie ani grać, ani pisać, ani czytać. Chciało mu się spać...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miraclle
.imitacja.



Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:47, 02 Maj 2007    Temat postu:

No to zgłosze sie i ja. Może akurat

Kontakt ze mną:
meil - [link widoczny dla zalogowanych]
gg - 5350628

blogi: [link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Chciałabym pisać za Patryka xD
No i próbka twórczości:

Czasami wydaje nam się, że życie jest jedynie pasem nieszczęść.
Co chwila dzieje się coś złego.
Najpierw noga w gipsie, później ręka.
O tak, tak ja mam do tego potwornie głupie szczęście. Zawsze się w coś wpakuje. Ale co ja na to poradzę, że uwielbiam się bić? No co? Nic.
Ostatnio poszło o Dorotę. Lubie ją, w końcu jest moją przyjaciółką, a ten bęcwał Damian tak po prostu ośmieszał ją przed wszystkimi znajomymi. Chyba nie jej wina, że nie jest tak bogata jak on, czy kilka osób z naszego „kółka debili” – jak to potocznie nazywa moja matka, Nie ubiera się w D&G, Big Starze czy jakiś innych sklepach, które teraz są na topie (Bóg wie jakich, bo ja jakoś za zakupami nie przepadam). Litości. Człowieka nie ocenia się po zerach na koncie, czy po ubiorze!
Ale ten idiota tego pojąć nie potrafi. Dostał, złamałem mu nos, a on mi rękę.
Należało mu się.
Każdy mężczyzna powinien mieć szacunek do kobiet, bez względu na wszystko.
Ja mam, bo tak mnie wychowano. Jakimś tam snobem nie jestem. Nie lubię się przechwalać tym ile dostaję kieszonkowego, czy mam nowego laptopa, komórkę. To indywidualna sprawa każdego z osobna, a nie całej cywilizacji.
Jaka była moja przedostatnia bójka? Tym razem z tym gorylem, co to uwielbia dziewczynom pod spódnice zaglądać (każdy ma zboczenia, ale nie każdy lubi ich doświadczać). Weronika miała krótką miniówkę (no fakt jej nogi wyglądają bardzo apetycznie, ale aż taki chamski nie jestem, żeby robić to co najgorsi pedofile). Ja kulturalny jestem, a przede wszystkim tym razem zachowałem się jak legendarny Don Kichot, bo kto widział bić się z typem o trzy głowy wyższym? Tak jak on walczył z wiatrakami. Pff.
No i przy połowie szkoły podniósł Weronice tą miniowe do góry. Ta cała czerwona, a ja cały wkurzony. TROCHĘ KULTURY!
Oczywiście emocje wzięły górę i zrobiłem odruch bezwarunkowy, który w moim wykonaniu nazywał się „tygrysi cios”. Zawsze działał, jednak nie tym razem. Wylądowałem w szpitalu z połamana nogą. Ale za to w szkole byłem bohaterem narodowym.
No ale co miałem zrobić? Patrzeć się bezczynnie?
Ale dobra, wylizałem się z tego. No i na moje nieszczęście oczywiście połowa dziewczyn w szkole zaczęła się uważać za moje przyjaciółki.
Ha. Zauważyli cichego i „spokojnego” Patryczka, co mnie wcale nie cieszy. Wolałem trzymać się ze swoimi, mieć swój własny świat, a teraz jestem KIMŚ. Pff.
- Patryk obiad! – Usłyszałem z dołu, no cóż koniec moich filozoficznych rozmyślań na temat „jaki to ze mnie superman”.
Z ręką w gipsie bynajmniej nie jest tak ciężko jak z nogą. Praktycznie mogę robić wszystko, bo jestem leworęczny, więc mogę pisać i bazgroły w tak zwanym pamiętniku.
Boże jakby ktoś to zobaczył, to zapewne uznałby mnie za mięczaka. No ale cóż, jestem jaki jestem.

Z góry przepraszam jeżeli pojawią sie jakies literówki, ale raczej ich nie ma bo pisałam w wordzie (jak zawsze).
Jeżeli musze coś jeszcze dodać to mi o tym przypomnijcie xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
michaln
.imitacja.



Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Polski

PostWysłany: Nie 10:47, 06 Maj 2007    Temat postu:

kolejna notke probna napisze wieczorem, ok?
ludwikapl - thx ;*

***

[notka próbna - Piotrek]

Piotrek wraz z różnorodnymi myślami przekroczył próg swojej szkoły, podążając na pierwszą lekcję - język niemiecki. Zastanwiał się, czy czasami się z niej nie urwać, ale doszedł do wniosku, że trochę germanizacji mu nie zaszkodzi. Pierwsza lekcja minęła jak z bata strzelił, ale wpiła w niego tyle co nic, więc postanowił urwać się z drugiej lekcji, kolejnego języka niemieckiego. Siedział na ławeczce nieopodal klasy geograficznej i rozmyślał o sobie, o swojej przyszłości...
-Nareszcie do domu! - westchnął Piotrek po ostatnich 45 minutach spędzonych razem z tą bandą oszołomów.
W towarzystwie kilku osób szedł w kierunku domu, a szedł, bo mamusi się spsuł samochód... W domu nieźle się najadł i poszedł pogadać z Zuzanną:
-Zuźka... Nie mogę znaleść sobie tej jedynej. - żalił się chłopak.
-Hmmm... Może szukasz nie tam gdzie trzeba - żartowała sobie z niego intrygantka.
-Znam jeszcze inne zakamarki - powiedział z jednoznacznym akcentem, po czym poszedł do siebie. Chwycił laptop i zaczął surfować po swoim ukochanym miejscu - Internecie. Dowiedział się ze swojej skrzynki e-mailowej, że wygrał 5 złotych w konkursie na najlepsze rozwinięcie skrótu S.E.X. co go wielce usatysfakjonowało. Gdy tylko zauważył, że jego oczy same mu się zamykają spojrzał w prawy dolny róg ekranu i zobaczył tam godzinę 3:25, co było dla niego wielką i ostateczną oznaką, że należałoby położyć się spać.
-Hmmm... Jutro na 9:50... - wymamrotał i rzucił się w wielką, cudowną odchłań, zwaną potocznie łóżkiem.

***

i jak się podoba? ;>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Seria PSB: piękni sławni i bogaci. Strona Główna ->
.: Regulamin :.

Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin